czwartek, 21 stycznia 2010

Liturgia...

Na samym dnie ludzkiej duszy jest takie jedno pragnienie, którego nie zdoła wrazić żaden język, ani ludzki, ani anielski. Pragnienie, które nadaje sens całej ludzkiej egzystencji. Po co żyję? Jaki jest cel mojego życia? Na te pytania każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam. Ważne jest, abyśmy „nachylili ucha" i wsłuchali się w głos wołający z głębin naszego wnętrza. Jest to głos tęsknoty za Bogiem. Każdy człowiek pragnie ostatecznie tylko tego Jednego, w Nim – w Bogu – widzi ostateczny cel swojego życia, cel realizacji swoich najgłębszych pragnień, cel realizacji własnego „ja". „Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego!" woła Psalmista (Ps 42, 3), a św. Augustyn na początku swoich Wyznań napisze: „Niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie, mój Boże!"


Liturgia jest tą przestrzenią, w której najgłębsze pragnienia człowieka napotykają Bożą odpowiedź. Liturgia jest dziełem Boga, bo wszystko, co nas otacza, jest Jego dziełem: niebo i ziemia, rośliny, zwierzęta, nadto człowiek jest dziełem rąk Bożych. Liturgia jest dziełem Boga w sposób szczególny i wyjątkowy. Wszystko, co nas otacza, mówi nam o Bogu, ale tylko w liturgii Bóg daje się nam cały. Wszystko zostało stworzone, aby podtrzymywało nasze życie fizyczne, liturgia natomiast jest po to by udzielała nam życia nadprzyrodzonego w naszym wnętrzu – życia Bożego w nas. Wszystko, co stworzone, z rozkazu Boga, ma służyć człowiekowi, a w liturgii to sam Bóg służy człowiekowi.


Katechizm Kościoła Katolickiego podejmując myśl J. Corbona definiuje liturgię jako dzieło Boga na rzecz swojego Ludu. „W tradycji chrześcijańskiej pojęcie [liturgia] oznacza, że Lud Boży uczestniczy w dziele Bożym. Przez liturię Chrystus, nasz Odkupiciel i Arcykapłan, kontynuuje w swoim Kościele, z Kościołem i przez Kościół dzieło naszego odkupienia" (KKK 1069).


Jak zauważamy w liturgii przenikają się dwie płaszczyzny: Boga, który mówi do człowieka i człowieka, który odpowiada Bogu. Zatem liturgia jawi się nam jako dialog – ale dialog niezwyczajny, bo w tym dialogu, w odróżnieniu od innych, chodzi o nasze zbawienie wieczne – zatem jest to dialog zbawczy.


W owym zbawczym dialogu pierwsze Słowo należy do Boga. On, z nadmiaru swojej miłości, daje się cały człowiekowi w osobie Jezusa Chrystusa. Wszystko, co Jezus – Odwieczne Słowo Boga – dokonał, dokonuje i dokona w eschatologicznej przyszłości, jest w pełnym tego słowa znaczeniu Boską Liturgią. Całe misterium Chrystusa, jak mówi św. Leon Wielki, weszło do sakramentów Kościoła i dzięki temu każdy z nas przez znak sakramentalny ma dostęp do owoców (łask) tego misterium.


Liturgia zatem nie rozpoczyna się wraz ze znakiem krzyża na początku celebracji, ani się nie kończy wraz z końcowym błogosławieństwem, ale obejmuje wszystkie wydarzenia historii zbawienia i trwa po zakończonej celebracji, gdy przebóstwiająca łaska Ducha Świętego przemienia człowieka na obraz Jezusa Chrystusa (chrześcijanin staje się w ten sposób drugim Chrystusem), aż do eschatologicznego wypełnienia w Nowym Jeruzalem.


Żywy prawdziwy Bóg jest w pełni obecny i działający w Liturgii Kościoła. Bóg po prostu daje się cały człowiekowi w liturgii i przez liturgię. Na tak wspaniały dar człowiek poprzez stulecia szukał i nadal szuka należnego wyrazu dla swojej odpowiedzi, którą udziela Bogu. Dlatego właśnie tak wielką wagę przywiązujemy do zewnętrznej strony celebracji liturgicznej: do przestrzeni sakralnej, wystroju świątyni, czystości szat, do poprawnego czytania tekstów liturgicznych, do pięknego śpiewu i wreszcie do prawidłowiej i zgodnej z normami liturgicznymi celebracji.


Jeśli Bóg w liturgii udziela nam tak wzniosłego daru – jakim jest On sam – to człowiek winien ze swej strony czynić to samo: oddać Bogu to, co posiada, i to, czym jest. Liturgia nie może być ani połowiczna, ani tandetna. Ona ma angażować nas całych: duszę i ciało, intelekt i uczucia, wolę i zmysły. A z drugiej strony środki wyrazu, jakimi się posługujemy w liturgii, winny być jak najwyższej klasy.


W liturgii nie nam miejsca na udawanie. Nie możemy udawać, że na ołtarzu palą się świece, kiedy tam w rzeczywistości stoją plastikowe rury imitujące je swym wyglądem. Nie możemy udawać, że dla Boga spalamy najlepsze, wonne kadzidło, kiedy w rzeczywistości ono nie daje pięknego zapachu, ale po prostu śmierdzi. Nie możemy udawać, że podczas liturgii całym sercem wielbimy Boga śpiewem, gdy w rzeczywistości zatrudniony przez proboszcza organista daje upust swoim wirtuozyjnym zdolnościom. Nie możemy udawać, że przeżywamy liturgię jako spotkanie z prawdziwym, żywym i obecnym pośród nas Bogiem, kiedy tak naprawdę nawet sam celebrans swoją zewnętrzną postawą pokazuje, że liturgia dla niego jest wyłącznie rzemiosłem.


I tak można by było wymieniać dniami i nocami buble, które wkradły się do naszej celebracji, ale nie chodzi przecież o to, aby załamać się czy kogokolwiek potępiać, lecz chodzi raczej o to, żeby stanąć w prawdzie i próbować tak zmieniać nasze liturgie, aby stawały się autentyczne. Pytaniem, które warto postawić sobie podczas każdej celebracji liturgicznej, jest pytanie o moje doświadczenie Boga w celebrowanej przeze mnie liturgii: Czy tu i teraz, podczas liturgii, doświadczam obecności zmartwychwstałego Chrystusa? Czy w moim sercu rodzi się spontanicznie wewnętrzna radość i pokój? Czy moje postawy, gesty, słowa, śpiew są prawdziwe, to znaczy czy szczerze wypływają z mojego serca i naprawdę wyrażają moją wdzięczność Bogu za doświadczane tu i teraz zbawienie?