Liturgia...
Katechizm Kościoła Katolickiego podejmując myśl J. Corbona definiuje liturgię jako dzieło Boga na rzecz swojego Ludu. „W tradycji chrześcijańskiej pojęcie [liturgia] oznacza, że Lud Boży uczestniczy w dziele Bożym. Przez liturię Chrystus, nasz Odkupiciel i Arcykapłan, kontynuuje w swoim Kościele, z Kościołem i przez Kościół dzieło naszego odkupienia" (KKK 1069).
Jak zauważamy w liturgii przenikają się dwie płaszczyzny: Boga, który mówi do człowieka i człowieka, który odpowiada Bogu. Zatem liturgia jawi się nam jako dialog – ale dialog niezwyczajny, bo w tym dialogu, w odróżnieniu od innych, chodzi o nasze zbawienie wieczne – zatem jest to dialog zbawczy.
W owym zbawczym dialogu pierwsze Słowo należy do Boga. On, z nadmiaru swojej miłości, daje się cały człowiekowi w osobie Jezusa Chrystusa. Wszystko, co Jezus – Odwieczne Słowo Boga – dokonał, dokonuje i dokona w eschatologicznej przyszłości, jest w pełnym tego słowa znaczeniu Boską Liturgią. Całe misterium Chrystusa, jak mówi św. Leon Wielki, weszło do sakramentów Kościoła i dzięki temu każdy z nas przez znak sakramentalny ma dostęp do owoców (łask) tego misterium.
Liturgia zatem nie rozpoczyna się wraz ze znakiem krzyża na początku celebracji, ani się nie kończy wraz z końcowym błogosławieństwem, ale obejmuje wszystkie wydarzenia historii zbawienia i trwa po zakończonej celebracji, gdy przebóstwiająca łaska Ducha Świętego przemienia człowieka na obraz Jezusa Chrystusa (chrześcijanin staje się w ten sposób drugim Chrystusem), aż do eschatologicznego wypełnienia w Nowym Jeruzalem.
Żywy prawdziwy Bóg jest w pełni obecny i działający w Liturgii Kościoła. Bóg po prostu daje się cały człowiekowi w liturgii i przez liturgię. Na tak wspaniały dar człowiek poprzez stulecia szukał i nadal szuka należnego wyrazu dla swojej odpowiedzi, którą udziela Bogu. Dlatego właśnie tak wielką wagę przywiązujemy do zewnętrznej strony celebracji liturgicznej: do przestrzeni sakralnej, wystroju świątyni, czystości szat, do poprawnego czytania tekstów liturgicznych, do pięknego śpiewu i wreszcie do prawidłowiej i zgodnej z normami liturgicznymi celebracji.
Jeśli Bóg w liturgii udziela nam tak wzniosłego daru – jakim jest On sam – to człowiek winien ze swej strony czynić to samo: oddać Bogu to, co posiada, i to, czym jest. Liturgia nie może być ani połowiczna, ani tandetna. Ona ma angażować nas całych: duszę i ciało, intelekt i uczucia, wolę i zmysły. A z drugiej strony środki wyrazu, jakimi się posługujemy w liturgii, winny być jak najwyższej klasy.
W liturgii nie nam miejsca na udawanie. Nie możemy udawać, że na ołtarzu palą się świece, kiedy tam w rzeczywistości stoją plastikowe rury imitujące je swym wyglądem. Nie możemy udawać, że dla Boga spalamy najlepsze, wonne kadzidło, kiedy w rzeczywistości ono nie daje pięknego zapachu, ale po prostu śmierdzi. Nie możemy udawać, że podczas liturgii całym sercem wielbimy Boga śpiewem, gdy w rzeczywistości zatrudniony przez proboszcza organista daje upust swoim wirtuozyjnym zdolnościom. Nie możemy udawać, że przeżywamy liturgię jako spotkanie z prawdziwym, żywym i obecnym pośród nas Bogiem, kiedy tak naprawdę nawet sam celebrans swoją zewnętrzną postawą pokazuje, że liturgia dla niego jest wyłącznie rzemiosłem.
I tak można by było wymieniać dniami i nocami buble, które wkradły się do naszej celebracji, ale nie chodzi przecież o to, aby załamać się czy kogokolwiek potępiać, lecz chodzi raczej o to, żeby stanąć w prawdzie i próbować tak zmieniać nasze liturgie, aby stawały się autentyczne. Pytaniem, które warto postawić sobie podczas każdej celebracji liturgicznej, jest pytanie o moje doświadczenie Boga w celebrowanej przeze mnie liturgii: Czy tu i teraz, podczas liturgii, doświadczam obecności zmartwychwstałego Chrystusa? Czy w moim sercu rodzi się spontanicznie wewnętrzna radość i pokój? Czy moje postawy, gesty, słowa, śpiew są prawdziwe, to znaczy czy szczerze wypływają z mojego serca i naprawdę wyrażają moją wdzięczność Bogu za doświadczane tu i teraz zbawienie?
0 komentarze:
Prześlij komentarz